Minął rok. Do kilku uczelnianych kompuerów (na zaktualizowanym i zoptymalizowanym) windowsie 10 nie da się już wcale zalogować, a przynajmniej nikt nie ma tyle cierpliwości, żeby czekać. No cóż, widocznie tak ma być i tyle, więc te komputery się zwyczajnie omija i używa innych (powolniaków).
Z projektorami nic się nie zmieniło, czyli nadal można w poniedziałkowy poranek zastać projektor pracujący nieprzerwanie od piątkowego poranka. Uszkodzone złącze HDMI zgłosiłem 3 tygodnie temu, no i... nadal mam uszkodzone.
Ale nie o tym miałem. Daaawno nie kupiłem nic komputerowego aż do zeszłego tygodnia. Nabyłem nowego laptopa bez systemu operacyjnego, ale dostałem z systemem. Nie spodziewałem się, że po uruchomieniu zobaczę cokolwiek innego niż BIOS. I jakież było moje zaskoczenie, gdy oczom mym okazał się Endless - jakaś linuksowa zlepka od asusa. Wygląda jak system dla telefonu. Nigdzie w sklepie nie było o tym wzmianki przy tym modelu. Czyli pewnie nie sprzedają komputera, na którym nie można nic zrobić (lajknąć zbuczka?) po wyjęciu z pudełka. To mój pierwszy nowy laptop. Zawsze tak było?
W nowym laptopie najbardziej podoba mi się max. pobór energii przez procesor: 15 Wattów. To jest prawdziwy skok względem 35 W w tym, z którego to piszę.
A poza tym to model z 2016 r. (bo takiego leżaka wziąłem) nie ma innych zalet w porównaniu do modelu z 2011 r.
