Teraz jest 08.07.2024, 14:24



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 8 ] 
Szczerze o kupnie/sprzedaży aut.. Wszystko o handlu moto.. 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17.04.2006, 17:48
Lokalizacja: [RMI]
Posty: 6870
Zdjęcia: 0
Podziękował: 196
Pomógł: 127

Silnik: CBZA-1.2 TSI 85KM
Skrzynia: inny model
Samochód: FII FL Style [Joy+Play]
Rok prod.: 2011
Województwo: podkarpackie
Post Szczerze o kupnie/sprzedaży aut.. Wszystko o handlu moto..
poboczem.pl napisał(a):
W odpowiedzi na artykuły, odsądzające handlarzy samochodów od czci i wiary, chciałbym zwrócić uwagę, że głównym zadaniem sprzedawcy jest wyjście naprzeciw oczekiwaniom klienta, i to właśnie te oczekiwania w głównej mierze determinują większość podejmowanych przez nas kroków.

Mogę to wykazać na przykładach z życia wziętych. A mianowicie...


Jak sprzedajesz w Polsce auto ponad 10-letnie, musisz zrobić przebieg 180 tys km. Przy mniejszym ludziska będą się zastanawiać, czy to możliwe. Chyba, że zrobisz stan dziewiczy (zespawasz auto z dwóch, dasz świeży lakier) i kupisz książkę serwisową na Allegro; wtedy musisz wynająć firmę ochroniarską, bo klienci pobiją się o ten samochód. Sprawdzone. A jak masz na liczniku ponad 200 tys. km to wszyscy mówią: "ładne auto, ale wymęczone"; mimo, że stan salonowy.

Praktycznie każde auto liczące więcej niż 10 lat, sprowadzone z Niemiec, ma ponad 300 tys. km, na ogół standard to 400-600 tys. Tam w sześć godzin można zrobić 1000 km. U nas ludzie przyzwyczaili się do nierealnych przebiegów i sami mówią, żebym skręcił licznik, bo z takim przebiegiem to nikt nie kupi. No to pokazuję auto, które ma mniej na liczniku (co mam powiedzieć, że już skręcony?), ten się podoba, mimo że przed skręceniem miał o połowę większy przebieg od poprzedniego. No ale cóż, uśmiech na twarzy klienta - bezcenne.

Osobiście przywiozłem w 2000 r. mercedesa 124 kombi po taksówce, pięciolatka, który miał 1,8 mln km. Śmigał aż miło, więc zostawiłem go sobie jako auto użytkowe. Przez siedem lat katowałem dzień w dzień, ciągając przyczepy, wożąc w nim co tylko weszło. I nic się nie psuło. Zrobiłem przez ten czas dodatkowe 500 tys. km, czyli miał 2,3 mln km. W końcu w 2007 r. pomalowałem, odstawiłem, zrobiłem na liczniku 180 tys. km i poszedł z pocałowaniem ręki.

Prawda jest taka, że w Polsce nie ma klientów na dobre samochody. Sprowadzisz takie auto, wybulisz w Niemczech, najeździsz się, dasz u nas ogłoszenie po kosztach i nawet nikt nie zadzwoni. Kolega przywiózł z Niemiec rarytas, mercedesa dziesięciolatka, 80 tys. na liczniku, full opcja, od dziadka pierwszego właściciela, auto w pełni serwisowane, chodziło na najdroższych olejach, na fotelach trzy pokrowce. Dziadek sprzedawał, bo policjanci zgarnęli go, jak jechał 50 km/h po autobanie, zawieźli na badania i zabrali prawo jazdy. Auto jak nówka, i co? Kumpel dał ogłoszenie i zero zainteresowania. Przejechał się zaoferować po znajomych mechanikach, ci zaczęli się między sobą licytować i wziął o 5 tys. zł więcej niż wystawił w ogłoszeniu.

Obecnie opłaca się handlować tylko autami spawanymi z kilku, zrobionymi na ideał. Inaczej nie osiągniesz ceny i stanu, jaki życzy sobie klient. W klepanie już prawie nikt się nie bawi, bo klient się pozna, a jak wytniesz ćwiartkę, ładnie wspawasz albo zespawasz auto z trzech innych, nawet fachowcy mają problem by się połapać. A i klient zadowolony, bo ma piękne auto za psie pieniądze, ma czym zaszpanować i czym się pochwalić. No i zrobił "interes życia".


Im droższe auto, tym prawdopodobieństwo, że jest złożone z kilku, wzrasta. Wiadomo, większe pieniądze, to i więcej pracy opłaca się włożyć. Na Allegro można dzisiaj znaleźć praktycznie każdą ćwiartkę do każdego auta.

Moja rada: jeśli ktoś chce naprawdę kupić dobre używane auto, to przeglądając ogłoszenia, niech zaczyna od najdroższych albo niech przygotuje się na wielomiesięczne poszukiwania i zabiera na oględziny mechanika, blacharza i elektronika.

Ale nie, u nas klient patrzy tylko na te ogłoszenia z najniższą ceną, a żąda salonowego stanu, potem ma pretensje; mimo że handlarz, żeby go uszczęśliwić, musiał zrobić tak, by jego marzenie niemożliwe i nieosiągalne stało się nie tylko możliwe, ale i namacalne. Jeśli przychodzi nawiedzony klient z nierealistycznymi marzeniami, no to co ja mu mam powiedzieć? To się tak nie da? A on mówi: ale ja tak chcę . I takich klientów jest w Polsce 99 proc. Jeśli odeślę ich z kwitkiem albo do psychiatry, to komu będę sprzedawał?

Więc biedny handlarz, by uszczęśliwić klienta, musi być czarodziejem, świętym Mikołajem, no i musi umieć bajki opowiadać. Jak jeszcze będziecie chcieli, żebym wam śpiewał kołysanki i tańczył na rurze, to pasuję...



KLIK źródło

_________________
KLUBOWE NAKLEJKI


Aloesowe suplementy -> FOREVER LIVING PRODUCTS - ZAPRASZAM
:!: :)
_____________________

FI 1.4 MPI {Fresh+} [AZE 60KM - FNK] Szary Skalisty F7F7 - 2002r.
FII 1.2 TSI {Style+Joy+Play} [CBZA 85KM - MFX] Rosso Brunello X7X7 - 2011r.


Ostatnio edytowano 16.03.2010, 09:31 przez sebasuperb, łącznie edytowano 3 razy



06.02.2010, 11:07
Zobacz profil GG
Honorowy Klubowicz
Honorowy Klubowicz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 04.03.2005, 01:03
Lokalizacja: Chomiki - Warszawa
Posty: 1382
Podziękował: 0
Pomógł: 4

Silnik: AZQ-1.2 12V 64KM
Rok prod.: 2004/2005
Województwo: mazowieckie
Post 
Cała prawda o kupujących :)
Byle taniej, błyszczące i na full wypasie :D By somsiady zazdrościły.


07.02.2010, 21:49
Zobacz profil GG
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17.04.2006, 17:48
Lokalizacja: [RMI]
Posty: 6870
Zdjęcia: 0
Podziękował: 196
Pomógł: 127

Silnik: CBZA-1.2 TSI 85KM
Skrzynia: inny model
Samochód: FII FL Style [Joy+Play]
Rok prod.: 2011
Województwo: podkarpackie
Post 
motofakty.pl napisał(a):
Przekręcanie liczników i... klientów

Kup używane / Porady


Od 50 zł do 300 zł kosztuje cofnięcie licznika kilometrów w samochodzie osobowym. Usługa, która cieszy się ogromną popularnością wśród handlarzy samochodami, jest całkowicie legalna.

Firmy, które zajmują się cofaniem powstawały w ostatnim czasie jak grzyby po deszczu. To efekt dużej ilości aut używanych sprowadzonych do Polski.

- 8 – 10-letnie BMW, Audi, Mercedesy, czy VW mają zwykle przebiegi znacznie przekraczające 250 tys. km - mówi specjalista od korygowania liczników. - Cofałem o połowę liczniki, które miały nawet po 400 tys. km.

„Naprawa i korygowanie stanów liczników elektronicznych”, „Cofanie liczników”, „Liczniki elektroniczne – regulacja” - ogłoszeń z takimi anonsami jest bez liku.

- Usługa cofania licznika jest legalna - mówi podinsp. Mirosław Micor, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Jeśli jednak ktoś świadomie sprzedaje samochód, w którym cofnięto licznik kilometrów, dopuszcza się oszustwa. Osoba, która kupi takie auto może dochodzić swych praw z powództwa cywilnego.

- Trudno jest zweryfikować, czy licznik był cofany, czy nie - twierdzi Jarosław Nowak, rzeczoznawca z Biura Ekspertyz i Ocen Technicznych Pojazdów. - Wszystko zależy od systemu drogomierza. W nowszych samochodach są specjalne centralki, w pamięci których pozostają pierwotne ustawienia, ale specjaliści też wiedzą, jak można je oszukać. Rzeczoznawcy mogą jednak oszacować prawdziwy przebieg pojazdu po wyglądzie i stanie technicznym podzespołów samochodowych. Dlatego warto przed wybraniem auta korzystać z usług fachowców, by nie kupić przysłowiowego kota w worku.

Nastawienie parametrów licznika odbywa się poprzez wymianę danych związanych z przebiegiem i przesłanie ich za pomocą odpowiedniego programu do głównego komputera znajdującego się w bezpośrednim połączeniu z licznikiem. Korekt dokonuje się przez tzw. gniazdo diagnostyczne, lub przez wtyczkę bezpośredniego połączenia z licznikiem.

Niektóre firmy oferują również urządzenia zwiększające przebieg pojazdu w czasie postoju, lub nabijanie dodatkowych kilometrów w czasie jazdy. Niewielkie urządzenie pozwala na zamontowanie go w niewidocznym na pierwszy rzut oka miejscu. Jest łatwo dostępne i w szybki sposób można je zdemontować. Cena z montażem 300 zł.
motofakty.pl napisał(a):
Nie wierzcie w okazje!

Kup używane / Porady

Jak zarabiać na sprzedaży samochodów nie sprzedając samochodów? Pomysł jest dość prosty. Wystarczy zorganizować – w dobrym punkcie - mały komis samochodowy, wyeksponować kilkanaście aut i czekać na klienta.

Nie ważne miasto, nieważna marka samochodu, ważny proceder. Pojawia się klient. Ogląda, wykazuje zainteresowanie konkretnym samochodem. Pracownik komisu zachęca do zakupu, mówiąc, iż to doskonała okazja. Auto przyjechało z Niemiec i miało jednego właściciela.

Na każdą wątpliwość sprzedawca ma wiele argumentów rozwiewających obawy przyszłego właściciela (niejeden spec od marketingu mógłby się uczyć) i zaprasza na jazdę próbną. Na końcu przekonuje: auto cieszy się sporym zainteresowaniem (w domyśle: okazja może przejść koło nosa).

Kiedy nadal się wahamy, sprzedawca przystępuje do ostatecznego ataku i składa nam propozycję: spiszemy przedwstępną umowę, pan się zastanowi i do jutra podejmie decyzję. Wydaje się nam to rozsądne: mamy czas na zastanowienie się i gwarancję, że nikt nas nie uprzedzi. Umowa nie jest jedynie kawałkiem papieru, w ślad za nią idzie zadatek o wartości 500 zł.

Zgodnie z kodeksem cywilnym (art.394), zadatek przepada, gdy rezygnujemy z zakupu. Jeżeli natomiast sprzedający wycofuje się z umowy, musi nam zapłacić jego dwukrotną wartość. Czy jednak sprzedawca zrezygnuje z klienta kupującego coś, co na pierwszy rzut oka przypomina samochód?

Mimo że mamy umowę w ręku, coś jednak budzi nas niepokój i postanawiamy sprawdzić stan techniczny pojazdu. W autoryzowanym serwisie pozbawiają nas wszelkich złudzeń. Sprawne ręce blacharza pozwoliły na połączenie w całość części z różnych modeli. Dzięki umiejętnościom lakiernika, specjalistyczny sprzęt nie wyczuwa metalu pod warstwą lakieru. Cofnięcie licznika jest tak oczywiste, jak to, że po nocy nastaje dzień.

Czujemy się oszukani. Oddajemy samochód i rezygnujemy z zakupu. I dopiero w tym momencie zauważamy, że wpłaciliśmy zadatek a nie zaliczkę. My straciliśmy, ale komis zarobił. Ile takich „transakcji” zawiera sprzedawca w ciągu tygodnia?

Nie trzeba dodawać, że umowa nie jest nigdzie ewidencjonowana. Fiskus nie będzie się czepiał pana z komisu, a ten już wcześniej podarł „dokument”. Właściciel komisu może spać spokojnie. Kto się przyzna, że z własnej, nieprzymuszonej woli wydał 500 zł i nic z tego nie ma?

Nie pójdziemy z tym „dokumentem” do sądu ani urzędu skarbowego. Raczej szybko pozbędziemy się dowodu naszej nieroztropności. Zawsze możemy sobie wytłumaczyć, że nie straciliśmy 500 zł, lecz zaoszczędziliśmy kilka tysięcy nie kupując złomu samochodopodobnego.

Myliłby się ten, kto uważa, iż jest do incydentalny przypadek. Proszę spytać w salonach samochodowych. Można powiedzieć, że każda transakcja handlowa obarczona jest ryzykiem. Kupno używanego samochodu tym bardziej. Często powtarzamy, że w gospodarce rynkowej najdroższe są darmowe lunche. W komisie samochodowym (także na giełdzie) zwykle najdroższe są okazje.


Tak postanowiłem wrzucić, do poczytania jakby ktoś był na etapie, żeby olśniło horyzont kupna auta..

_________________
KLUBOWE NAKLEJKI


Aloesowe suplementy -> FOREVER LIVING PRODUCTS - ZAPRASZAM
:!: :)
_____________________

FI 1.4 MPI {Fresh+} [AZE 60KM - FNK] Szary Skalisty F7F7 - 2002r.
FII 1.2 TSI {Style+Joy+Play} [CBZA 85KM - MFX] Rosso Brunello X7X7 - 2011r.


07.03.2010, 22:57
Zobacz profil GG
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 29.10.2009, 21:58
Lokalizacja: prowincja
Posty: 12720
Podziękował: 189
Pomógł: 403

Silnik: inny silnik
Skrzynia: inny model
Samochód: 1Z5/K12
Rok prod.: 2012/2005
Województwo: podkarpackie
Post 
Chyba każdy zna kogoś kto święcie wierzy, że jego samochodem przed sprowadzeniem jeździła kobieta na zakupy/do przedszkola/szkoły albo starszy pan na działkę/do kościoła. A do tego 120kkm przebiegu w 10-letnim dieslu.

Niektóre oferty zadziwią nawet kompletnego amatora: powycierana kierownica, pedały i fotel kierowcy, ale nabłyszczone do bólu plastiki i kilogram pasty nabłyszczającej na karoserii, gdzie pasta osadza się ślicznie wianuszkami wokół licznych odprysków i wgnieceń. Może jeszcze zapach "New Car" :-)

Oczywiście: stan bardzo dobry, chodzi jak nowe i nie wymaga wkładu finansowego.

_________________
O ślepych za dnia: http://tinyurl.com/jenvmux
Proste jedzenie: https://prostejedzenieblog.wordpress.com
Skrót od tysiąca to "tys.", a nie "tyś". "Tyś" znaczy "ty jesteś".


08.03.2010, 09:07
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): 04.03.2010, 13:00
Posty: 8
Podziękował: 0
Pomógł: 0

Silnik: BXW-1.4 16V 85KM
Rok prod.: 2000
Województwo: podlaskie
Post 
można też kupić samochód od teściowej, który ona ma od nowości, wszystko było wymieniane na czas , rok 2000 , 1,9 sdi, przebieg 151 km, no i koszt razem z wymianą rozrządu , wymianą pękniętej szyby z przodu, i kompletnymi hamulcami na przód za 9500 to chyba dobry zakup ?? :mrgreen:


08.03.2010, 09:39
Zobacz profil

Dołączył(a): 05.11.2009, 12:11
Lokalizacja: RKL
Posty: 65
Podziękował: 0
Pomógł: 0

Samochód: brak...
Województwo: podkarpackie
Post 
Do mnie niedawno dzwonil pan i zapytal jaki mam przebieg w tej Skodzie na sprzedaz. Odpowiedzialem, ze 166 tysiecy. Pan stwierdzil, ze "sporo". Auto ma niecale 7 lat, wiec wychodzi okolo 2 tysiace km miesiecznie. Jesli to jest sporo to nie mam pytan.

Chodzi za mna, by dac drugie ogloszenie o sprzedazy auta, nowe zdjecia i inna miejscowosc. Napisac np. 120 tysiecy i doliczyc ze 2 tysiace do ceny. Ciekawe czy bedzie wiecej telefonow. :)

_________________
...


08.03.2010, 15:11
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17.04.2006, 17:48
Lokalizacja: [RMI]
Posty: 6870
Zdjęcia: 0
Podziękował: 196
Pomógł: 127

Silnik: CBZA-1.2 TSI 85KM
Skrzynia: inny model
Samochód: FII FL Style [Joy+Play]
Rok prod.: 2011
Województwo: podkarpackie
Post 
motofakty.pl napisał(a):
Oszukują na przebiegach

Kup używane / Porady

Właściciel samochodu może robić z licznikiem kilometrów co mu się żywnie podoba.
Jeśli jednak"odmłodzone"auto trafi do sprzedaży, mamy do czynienia ze zwykłym oszustwem .

Cała operacja jest banalnie prosta: trwa do kilku godzin i kosztuje najwyżej kilkaset złotych. Między innymi dlatego cofanie licznika kilometrów stało się powszechną praktyką na rynku używanych aut. Plaga ta ma też drugą przyczynę – psychologiczną. Potencjalni nabywcy wciąż zbyt dużą wagę przywiązują do przebiegu jako kryterium atrakcyjności auta.

Najgorsze, że przekręty na licznikach robią nie tylko sami właściciele sprzedawanych samochodów, ale również komisy i to często bez wiedzy osób, które zleciły im sprzedaż swojego auta. Pokutuje opinia, że żaden przepis prawa tego nie zabrania, a skoro tak, to jest to legalne. Prawda jest inna. Owszem, masz ochotę cofnąć licznik we własnym aucie – proszę bardzo. Jeśli jednak ma być ono sprzedane – licznik powinien wskazywać faktyczny przebieg. Inaczej grozi ci więzienie, kary finansowe, konieczność zwrotu pieniędzy za sprzedany pojazd, a nawet wypłata odszkodowania pokrzywdzonemu nabywcy.

Celem cofnięcia licznika kilometrów jest osiągnięcie ceny wyższej niż faktyczna wartość rynkowa auta. Jeśli nabywca da się na to złapać, to niewątpliwie dozna uszczuplenia własnego majątku (zapłaci więcej niż powinien), czyli padnie ofiarą oszustwa.

Oszustwo zaś jest przestępstwem karalnym z art. 286 kodeksu karnego: „Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8”. Obok kary pozbawienia wolności sąd może też wymierzyć oszustowi grzywnę, a na wniosek pokrzywdzonego – nakazać naprawienie wyrządzonej szkody.

Oszustwo jest ścigane z urzędu, ale prokurator musi dowiedzieć się o sprawie. Konieczne będzie więc złożenie doniesienia o przestępstwie. Pokrzywdzony musi też wykazać, że sprawca działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, choćby nawet faktycznie wcale jej nie osiągnął.

Przekręcony licznik to poważna wada kupowanego samochodu. Osoba sprzedająca swoją prywatną własność ponosi również odpowiedzialność cywilnoprawną z tytułu rękojmi za wady. Wprawdzie może się od tego uwolnić, gdy wprowadzi do umowy sprzedaży klauzulę wyłączającą odpowiedzialność za stan techniczny rzeczy (art. 558 kodeksu cywilnego), lecz takie wyłączenie jest bezskuteczne, jeśli podstępnie zatai wadę.

Podstępne zatajenie to umyślne działanie lub zaniechanie sprzedającego, którego celem jest ukrycie wady i wprowadzenie kupującego w błąd, po to by skłonić go do zawarcia umowy sprzedaży – stwierdził Sąd Najwyższy.

Umyślnym działaniem będzie właśnie cofnięcie licznika kilometrów. O zaniechaniu może zaś być mowa, gdy np. drugi właściciel auta został poinformowany w serwisie, że nabył samochód z zafałszowanym przebiegiem, a następnie sam zataja tę informację przed kolejnym nabywcą.

W przypadku podstępnego zatajenia nabywca może żądać odstąpienia od umowy i zwrotu pieniędzy albo obniżenia ceny. Ma również prawo domagać się naprawienia szkody, jeśli poniósł ją z powodu istnienia wady, czyli np. zwrotu zapłaconego podatku od czynności cywilnoprawnych, zwrotu kosztów ubezpieczenia pojazdu, a nawet parkingu. Nie jest przy tym ograniczony miesięcznym terminem na zgłoszenie sprzedawcy faktu istnienia wady oraz swoich roszczeń.

Komisant odpowiada za niezgodność

Kupiłeś samochód na swoje prywatne potrzeby w komisie i okazało się, że ktoś grzebał przy liczniku? W tej sytuacji nie możesz skorzystać z rękojmi, gdyż nie ma ona zastosowania w relacjach konsument – przedsiębiorca. Prawa konsumentów zostały zabezpieczone innymi przepisami: mogą oni dochodzić roszczeń z tytułu niezgodności towaru z umową.

Auto jest niezgodne z umową m.in. wtedy, gdy nie ma cech, o których zapewniał sprzedawca (także w komisie). Jasne więc, że cofnięty licznik powoduje niezgodność towaru z umową. Odpowiada za to komisant, a nie osoba, która jest faktycznym właścicielem pojazdu i wstawiła go do komisu.

Odpowiedzialność komisanta z tytułu niezgodności z umową trwa w zasadzie przez dwa lata. Ponieważ przedmiotem sprzedaży komisowej są auta używane, można w umowie skrócić ten okres do roku, ale tylko jeśli kupujący się na to zgodzi. Lecz nawet po upływie tego skróconego terminu nabywca może dochodzić roszczeń, jeśli w chwili zawarcia z nim umowy komisant wiedział lub powinien był wiedzieć – jako profesjonalista - o niezgodności i nie powiadomił o tym nabywcy (zataił).

Komisant ma zatem obowiązek dokładnie sprawdzić używany pojazd i szczegółowo poinformować nabywcę o jego stanie technicznym. Jeśli jego mechanicy stwierdzą, że licznik był cofany, komisant powinien odmówić przyjęcia auta do komisu.

Zwolniony od odpowiedzialności może być tylko taki komisant, który zdoła udowodnić, że kupujący wiedział o przekręconym liczniku lub, oceniając rozsądnie, powinien był wiedzieć. Taki dowód byłby jednak dość trudny do przeprowadzenia, gdyż klient komisu zawsze może argumentować, że nie jest fachowcem i nie mógł prawidłowo ocenić faktycznego przebiegu samochodu.

Zwrot pieniędzy albo obniżka

Nabywca, który w ciągu dwóch lat od daty odbioru samochodu odkryje, że jest on niezgodny z umową, może go reklamować. Ma na to dwa miesiące od dnia stwierdzenia wady. Wystarczy, że przed upływem tego terminu wyśle zawiadomienie do sprzedawcy. Ten powinien ustosunkować się do reklamacji w ciągu 14 dni od jej zgłoszenia, chyba że konieczne jest wydanie opinii lub badanie w miejscu używania samochodu. Wtedy sprzedawca ma 21 dni na ustosunkowanie się do zgłoszenia reklamacyjnego. Jeśli tego nie zrobi, można domniemywać, że reklamacja została uznana.

Rzecz jasna, nabywca używanego auta nie może domagać się wymiany „odmłodzonego” egzemplarza na inny, zgodny z umową. Ma natomiast prawo do obniżenia ceny lub odstąpienia od umowy.


[ Dodano: 2010-03-16, 09:36 ]
motofakty.pl napisał(a):
Kręcenie licznika trudne do wykrycia

Kup używane / Porady

Zakup auta z drugiej ręki bardzo często przypomina kupowanie kota w worku, gdyż nigdy do końca nie wiadomo czy samochód ma faktycznie taki przebieg, jaki wskazuje licznik, czy ktoś ingerował w jego zapisy.

A to przecież stan licznika ma nam powiedzieć, kiedy w przybliżeniu należy sprawdzić poszczególne części eksploatacyjne takie jak klocki hamulcowe, filtry czy wymienić rozrząd.

W kwestii prawnej drogomierz, czyli licznik kilometrów, został przez polskie przepisy potraktowany nieco ulgowo. Rozporządzenie Ministra Infrastruktury określające warunki techniczne pojazdów oraz zakres ich niezbędnego wyposażenia wskazuje jedynie, że samochód powinien posiadać prędkościomierz i drogomierz. Niestety przepisy nic nie mówią na temat jego homologacji ani o wymaganych zabezpieczeniach przed ingerencją w jego zapis, takich jak np. plomba.

- Licznik tak naprawdę nie ma zabezpieczeń. Nie ma też żadnego znacznika, że należał od początku do konkretnego samochodu – mówi Robert Kasprzyk, specjalista od elektroniki samochodowej jednej z warszawskich ASO. – Jeśli ktoś zamontuje w samochodzie nowy licznik i zrobi to bez pozostawienia mechanicznych śladów, nikt nie będzie w stanie tego zweryfikować – dodaje Kasprzyk.

I rzeczywiście, fachowcy są zdania, że jeżeli za tzw. przekręcanie licznika weźmie się prawdziwy fachowiec to w przypadku nowoczesnych aut, z elektronicznymi licznikami, ingerencja taka jest w zasadzie nie do wykrycia.

Trochę lepiej sytuacja wygląda w przypadku liczników mechanicznych starego typu, gdyż posiadały one specjalne zapadki, które podczas przestawiania ulegają wyłamaniu.

W samochodach z elektronicznymi licznikami komputer pokładowy potrafi zapisywać dane na temat przebiegu auta (lub godzin pracy danego urządzenia) np. w sterownikach silnika, modułach świateł ksenonowych, modułach poduszek powietrznych lub sterowniku skrzyni biegów. Jeżeli korekty licznika dokonał średnio zorientowany mechanik to autoryzowana stacja obsługi bardzo często jest w stanie z pewnym marginesem błędu odpowiedzieć na pytanie czy wskazania licznika pokrywają się z rzeczywistym przebiegiem samochodu. Niestety wiele ze stacji ma zakaz udzielania takich informacji, jeżeli zapytanie nie jest skierowane bezpośrednio od właściciela pojazdu.

Są również producenci, którzy zabezpieczają swoje auta przed takim procederem. Między innymi jest to BMW i Volvo. Dane o stanie przejechanych kilometrów są tam zapisywane w czterech różnych modułach i niemożliwa jest ingerencja bez pozostawienia śladów.

Najczęstszym błędem kupującego jest nadmierne sugerowanie się stanem licznika. Przebieg auta powinien być jedynie punktem odniesienia podczas oględzin. Pod uwagę przy kupnie używanego samochodu powinno się brać jego wygląd i zużycie poszczególnych elementów - wytarcia na kierownicy, pedałach, zły stan opon, foteli, dywaników, gałki zmiany biegów. Poważniejsze oznaki zużycia elementów wnętrza auta występują dopiero po przejechaniu ok. 100 tys. km.

Warto również porównywać stopień zniszczenia poszczególnych elementów wnętrza, gdyż te, które są łatwiejsze do wymiany takie jak np. gałka dźwigni zmiany biegów czy też nakładki na pedały często są wymieniane tuż przed sprzedażą. Znacznie trudniej jest wymienić kierownicę, (choć też to się zdarza) czy też tapicerkę drzwi lub foteli. Dlatego jeżeli widzimy, że gałka zmiany biegów jest jak nowa a kierownica aż się błyszczy od wytarcia to można nabrać podejrzeń, co do intencji sprzedającego.

Dobrze jest również spytać o książkę serwisową pojazdu. Na jej postawie można ustalić częstotliwość przeglądów a co za tym idzie intensywność, z jaką był eksploatowany. Dzięki temu mamy dostęp do bazy napraw, jakie zostały wykonane w samochodzie. Niestety tutaj także serwisy niechętnie udzielają informacji osobom trzecim.

A co zrobić, jeśli auto zostało zakupione ze sfałszowanym licznikiem a my jesteśmy już jego „szczęśliwym” posiadaczem? Sytuacja wbrew pozorom nie jest beznadziejna.

Jeżeli w jakiś sposób uda nam się udowodnić, że licznik rzeczywiście został skorygowany to padliśmy ofiarą oszustwa zabronionego prawem. Chociaż przepisy prawa ruchu drogowego nie zakazują majsterkowania przy liczniku, ale już przepisy kodeksu karnego zabraniają takich praktyk.

- Oszustwo, zgodnie z kodeksem karnym, to doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w celu uzyskania korzyści majątkowej. Cofnięcie licznika zwiększa wartość samochodu, ponieważ każdy kupujący patrzy na liczbę przejechanych kilometrów. Jest to, więc świadome działanie – tłumaczy Sławomir Ulatowski, prawnik Federacji Konsumentów.

Również na gruncie prawa cywilnego można powoływać na art. 84. Kodeksu cywilnego, który mówi, że istnieje możliwość uchylenia się od skutków prawnych oświadczenia woli złożonego pod wpływem błędu. A więc jeżeli ktoś uważa, że został oszukany, może złożyć pismo, że uchyla się od skutków oświadczenia. Wtedy umowę uważa się za nieistniejącą, ponieważ była ona dotknięta błędem.


[ Dodano: 2010-03-16, 09:43 ]
motoryzacja.interia.pl napisał(a):
Używane, czyli polowanie na jelenia

Kupowanie samochodu używanego przypomina zawody łowieckie. Chociaż przyszły nabywca widzi siebie w roli polującego na okazję myśliwego, często sam zmienia się w zwierzynę.

Nieuczciwi handlarze mają kilka sprawdzonych sposobów, by zmylić czujność i podejść "jelenia". Jednym z nich jest powszechna praktyka cofania liczników.

W Internecie aż roi się od wskazówek, jak rozpoznać, czy dany samochód legitymuje się oryginalnym przebiegiem. Niestety, większość z nich jest dla przeciętnego człowieka zupełnie nieprzydatna.

Fachowcy radzą np., by przed zakupem skupić się na ocenie kondycji wnętrza, która powiedzieć nam może coś więcej na temat sposobu eksploatacji auta. Jest w tym, rzecz jasna, sporo racji, ale by prawidłowo ocenić stopień wyeksploatowania wnętrza, trzeba przecież doskonale znać interesujący nas model. W różnych samochodach kierownice, drążki zmiany biegów czy tapicerki zużywają się bowiem w różny sposób. Handlarze często wymieniają również zużyte elementy, więc ta metoda ma kilka słabych punktów.


Cofany? Czy nie cofany?

Czy istnieje metoda pozwalająca uchronić się przed zakupem auta z cofniętym licznikiem? Tak, ale dla większości obywateli jest ona raczej nieosiągalna. Stuprocentową pewność będziemy mieli wyłącznie, jeśli zdecydujemy się na samochód fabrycznie nowy...


Zawsze można też kupić pojazd używany taki, który oferowany jest przez dealera konkretnej marki z pakietem gwarancyjnym i certyfikatem potwierdzającym wiarygodność wskazań licznika. Niestety, według standardów większości marek, samochody oferowane w komisach dealerskich nie mogą być starsze niż 5-6 lat, co znacznie ogranicza podaż i przekłada się na wysokie ceny. A Polaków często nie stać na tego typu auta, pamiętajmy, że średni wiek samochodu w naszym kraju to 14 lat.

Uchronić się przed oszustami

W jaki sposób można więc uchronić się przed oszustami? Prawdę mówiąc, najskuteczniejsze okazują się sposoby najprostsze. Jeśli wpadło nam w oko konkretne auto, poszukajmy w ogłoszeniach podobnego samochodu. Handlarze często wymieniają się pojazdami między sobą, z każdym kolejnym właścicielem licznik kręci się do tyłu.

Przykładów ogłoszeń dotyczących tego samego auta są w sieci setki. W kilka minut można więc prześledzić "krajową" historię pojazdu. Jeśli w ogłoszeniu istnieje adnotacja "sprowadzony z zagranicy" dobrze jest również poszukać samochodu na niemieckich portalach ogłoszeniowych. Aktywne przez kilkanaście dni ogłoszenia pozwalają zweryfikować przebieg podawany przez handlarza.

Najprostszą metodą na to, by nie dać "zrobić się w balona" będzie jednak zaakceptowanie specyficznych warunków polskiego rynku i pogodzenie się z tym, że samochód, jaki mamy zamiar kupić przejechał więcej niż wynikałoby to z rzędu ustawionych przez handlarza cyferek. Cofanie liczników to nic innego, jak... dostosowywanie się handlarzy do warunków panujących na rynku.


Czy przebieg jest ważny?

Przez wiele lat PRL utarło się przekonanie, że auto z przebiegiem 120 tys. km nadaje się wyłącznie do kapitalnego remontu. Założenie takie sprawdzało się w przypadku syrenek, maluchów czy dużych fiatów, ale z współczesnymi samochodami ma ono niewiele wspólnego.

W konstrukcji pojazdów zaszły ogromne zmiany (np. wał korbowy podparty na większej ilości łożysk), do budowy mechanizmów wykorzystuje się stopy lepszej jakości. Dlatego właśnie silniki współczesnych samochodów bez problemu osiągają przebiegi rzędu 400 tys. km do naprawy głównej.

Oczywiście przebieg wpływa również na stan innych podzespołów, ale jeśli tylko samochód był prawidłowo serwisowany, większość z nich już dawno została przecież wymieniona. Pamiętajmy, że elementy takie, jak: sprzęgło, tarcze hamulcowe, amortyzatory czy wahacze to przecież części eksploatacyjne, które wymienia się z wiekiem.

Dlatego właśnie zamiast zawracać sobie głowę przebiegiem, skupmy się na ocenie kondycji technicznej interesującego nas auta. Już za 50 zł na najbliższej stacji diagnostycznej uda nam się sprawdzić stan zawieszenia - badanie czystości spalin powie nam również w jakiej kondycji znajduje się silnik. Organoleptycznie możemy też sprawdzić, czy z przekładni kierowniczej i układu chłodzącego nie wyciekają płyny.

To zrozumiale, że każdy z nas chciałby przecież kupić 3-letniego mercedesa z przebiegiem 30 tys km za cenę 15 tys. zł, ale bądźmy realistami. Przeciętny kompakt czy samochód klasy średniej przejeżdża rocznie 20 tys. km, czyli około 50 km dziennie. Nie łudźmy się, że jeśli sami przejeżdżamy mniej, to robią tak wszyscy. W Niemczech normą jest np. dojeżdżanie 50 km czy 100 km w jedną stronę do pracy, u naszych zachodnich sąsiadów istnieje bowiem coś takiego, jak autostrady.

Dlatego właśnie lepiej od razu przyjąć, że sprowadzony dziesięciolatek przejechał już w swoim życiu 200-250 tys. km i zamiast tracić czas na poszukiwania "yeti" (którego podobno ktoś kiedyś widział), skupić się na ocenie kondycji technicznej konkretnego auta.


Pamiętajmy też, że w przypadku diesli roczny przebieg może być nawet trzykrotnie wyższy niż wspomniane 20 tys. kilometrów. Na Zachodzie zakup auta z silnikiem wysokoprężnym wiąże się bowiem z dużo większymi opłatami. Poza różnicą w cenie zakupu, za samochody z silnikiem wysokoprężnym trzeba też zapłacić wyższe ubezpieczenie i podatek drogowy. Pojazdy muszą więc na siebie zarobić. Nierzadko w niemieckich ogłoszeniach spotkać można trzyletnie, "poflotowe" diesle w świetnej kondycji i z przebiegiem rzędu 300 tys. km.

Zawsze warto więc mieć na uwadze, że "stan licznika" to nie to samo co przebieg, a duży przebieg to nie to samo, co zły stan techniczny.

_________________
KLUBOWE NAKLEJKI


Aloesowe suplementy -> FOREVER LIVING PRODUCTS - ZAPRASZAM
:!: :)
_____________________

FI 1.4 MPI {Fresh+} [AZE 60KM - FNK] Szary Skalisty F7F7 - 2002r.
FII 1.2 TSI {Style+Joy+Play} [CBZA 85KM - MFX] Rosso Brunello X7X7 - 2011r.


16.03.2010, 09:34
Zobacz profil GG
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 17.04.2006, 17:48
Lokalizacja: [RMI]
Posty: 6870
Zdjęcia: 0
Podziękował: 196
Pomógł: 127

Silnik: CBZA-1.2 TSI 85KM
Skrzynia: inny model
Samochód: FII FL Style [Joy+Play]
Rok prod.: 2011
Województwo: podkarpackie
Post Re: Szczerze o kupnie/sprzedaży aut.. Wszystko o handlu moto
motofkaty.pl napisał(a):
Sprzedawcy wciskają kit
Kup używane / Porady


Kupno auta używanego może być początkiem problemów i wydatków, jeśli zbyt ufnie podejdziemy do transakcji. Kombinatorzy i oszuści szukają naiwnych, którzy nabiorą się na ich sztuczki. Przypominamy na życzenie.

Określenia typu „bezwypadkowy” czy „stan idealny” to codzienność w polskich ogłoszeniach z samochodowego rynku wtórnego. Nader często są one nierzetelne i mijają się z prawdą. Oto przykład: klient jedzie na oględziny 2-litrowego Forda Mondeo z 2001 r. Auto ma rzekomo „czystą” przeszłość, jest w bardzo dobrym stanie i nie miało napraw blacharskich.

Kupujący ma małe doświadczenie z używanymi samochodami, dlatego przed sfinalizowaniem transakcji decyduje się na wizytę w centrum diagnostycznym. Bierze na siebie koszty, sprzedający godzi się bez protestów. Profesjonalny warsztat odkrywa smutną prawdę. Mondeo przeszło dachowanie. Płyta podłogowa jest nienaruszona, ale prawy bok i prawa część dachu były naprawiane. Sprzedający może nawet nie wiedział o wadach, autem jeździł zaledwie rok. Portfel niedoszłego nabywcy schudł o 200 zł, ale w kieszeni zostało 25 tys.

Ta sprawa skończyła się szczęśliwie, ale tysiące innych to dramaty, w których ludzie tracą pieniądze i latami odwiedzają sądy. To jednak nie brak doświadczenia, ale przede wszystkim ludzka naiwność leży u podstaw samochodowych problemów. Specjaliści przygotowujący auta do sprzedaży, zwani powszechnie picownikami, potrafią zadbać o nienaganny wizerunek pojazdu.

Kamuflaż musi czasem dotyczyć dokumentów. Ale w papierach może nie połapać się nawet specjalista, za to naprawy powypadkowe i kombinacje konstrukcyjne zawsze można wykryć pod warunkiem, że nie wierzy się na słowo sprzedającemu i w każdym przypadku dokona się rzetelnych oględzin. Kto nie czuje się na siłach, by zrobić to samemu, powinien sięgnąć po pomoc ekspertów.

Chociaż trzeba przyznać, że ogólny stan techniczny aut używanych bardzo poprawił się w ostatnich latach, to jednak wciąż zdarzają się prawdziwe kurioza. Handlarze nie wahają się przed składaniem jednego pojazdu z dwóch, a nawet trzech „rozbitków”. Auta spawa się z kawałków, a niektóre naprawy blacharskie urągają wszelkim zasadom bezpieczeństwa.


Dokumentacja centrów diagnostycznych pełna jest ciekawostek, które mrożą krew w żyłach.

Przypadki, gdy osie przednich kół mijają się o kilka centymetrów, a karoserie są krótsze od oryginału nawet o kilkanaście centymetrów wcale nie należą do rzadkości. Spora w tym wina polskiego systemu prawnego. Mocno zniszczone, powypadkowe wraki, wracają do swoich właścicieli zamiast obligatoryjnie trafić na złomowisko. Po naprawach, z reguły nieudolnych, bo dokonywanych tanim sposobem w prymitywnych warsztatach, znowu wprowadzane są do obiegu.

Dopóki ukryte zostają wady mechaniczne czy lakiernicze, mamy do czynienia ze zwykłym oszustwem. Ale niektórzy sprzedawcy wkraczają na drogę przestępstwa. Sprzedają auta bezprawnie wprowadzone na polski obszar celny albo zmieniają znaki identyfikacyjne w pojazdach kradzionych. Robi się to na różne sposoby, włącznie z „przeszczepianiem” numerów kompletnie zniszczonego, ale legalnego samochodu do pojazdu o nielegalnym pochodzeniu. Zostaje wówczas wspawany cały fragment nadwozia z numerem VIN. W ten sposób można też znacząco odmłodzić samochód. Dlatego warto wiedzieć, jak powinien wyglądać wybrany model auta z rocznika deklarowanego w dokumentach. Nawet drobne zmiany stylizacyjne czy wyposażeniowe mogą pomóc w ustaleniu prawdziwości danych.

Nieuczciwi sprzedawcy używanych samochodów dobrze wiedzą, że trzeba wywołać u nabywcy rezygnację z dokładnych oględzin. Stąd różnorakie wybiegi, stwarzające wrażenie niebywałej okazji i atmosfera pośpiechu, która ma wymóc szybkie podjęcie decyzji. Kolejny sposób na naiwnych to niezwykle ujmujący sprzedający, człowiek o nienagannych manierach, najczęściej starszy, spokojny pan albo nobliwa niewiasta.

Nie dajmy się zwieść pozorom. Wystarczy, że w miejscu oględzin znajdzie się zaproszony przez nas ekspert i zacznie dociekliwie oglądać pojazd, a czar pryska jak mydlana bańka. Starszy pan staje się szorstki i nieprzyjemny, a dystyngowana dama nie może wręcz powstrzymać oburzenia. Nie przejmujmy się tym zbytnio, miejmy zawsze na uwadze swoje dobro. Mamy do tego prawo.

Poradnik antypicownika

- Kilkuletni samochód nigdy nie ma lakieru, który wygląda jak fabrycznie nowy. Powinien mieć naturalne zmatowienie, wynikające z procesu użytkowania. Na dużych powierzchniach takich jak dach, pokrywa silnika czy poszycie drzwi trudno ukryć pofałdowanie blach, pozostałość po blacharskich procesach naprawczych, takich jak wyciąganie czy klepanie.

- Ślady szpachlówki albo lakieru na elementach z tworzywa sztucznego lub gumy to wskazówka, że auto było naprawiane.

- Szukajmy niefabrycznych spawów, zwłaszcza na płycie podłogowej oraz w okolicach numeru identyfikacyjnego VIN. Podejrzenia powinny wzbudzić różnice w odcieniu lakieru między miejscem wybicia znaków a innymi strefami nadwozia, nietypowe łączenia blach nitami lub śrubami (np. w bagażniku) oraz grube powłoki smołowych preparatów antykorozyjnych i niefabryczne maty głuszące, ułatwiające ukrycie szwów spawalniczych.

- Bądźmy podejrzliwi, jeśli silnik i komora silnikowa są dokładnie wymyte. Kamufluje się w ten sposób ewentualne wycieki oleju. Lepiej, gdy samochód wygląda tak, jak w codziennej eksploatacji.

- Sporą wiedzę o naprawach nadwozia dają silikonowe wypełnienia na krawędziach zgrzewanych blach. Wszędzie ich pełno, wystarczy otworzyć drzwi, pokrywę bagażnika czy pokrywę silnika. Są też pod wykładzinami. Trudno jest odtworzyć fabryczne ułożenie silikonów. Blacharze stosują więc zwykłe „pędzlowanie”, nieregularne i znacznie cieńsze.
Autor: Dariusz Dobosz

_________________
KLUBOWE NAKLEJKI


Aloesowe suplementy -> FOREVER LIVING PRODUCTS - ZAPRASZAM
:!: :)
_____________________

FI 1.4 MPI {Fresh+} [AZE 60KM - FNK] Szary Skalisty F7F7 - 2002r.
FII 1.2 TSI {Style+Joy+Play} [CBZA 85KM - MFX] Rosso Brunello X7X7 - 2011r.


16.05.2011, 21:29
Zobacz profil GG
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 8 ] 

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL