Ja, z racji stylu jazdy, miałem mnóstwo takich pojedynków, zarówno wygranych jak i przegranych... Żeby więc nieco ożywić temat opiszę tu sytuacje o dużej dozie adrenaliny...
Ruszam jak co rano z Bemowa, ruch malutki, do skrzyżowania Górczewska/Powstańców dojeżdżam na luziku stoję na lewym, na prawym staje mondeo koleś około 50, typ gównianego businessmana
z lachonkiem koło lat 30 - zadbanym, w typie kochanka/sekretarka
. I kolo gazuje, myśle fajnie będzie. Światła, ogień, 1,2,3,4 na światłąch przy Czumy jestem 3 długości przed nim... Gość prezentuje 0 techniki, najpierw ciśnie gaz do oporu a potem zmiana biegu zabiera mu z sekundę
Nic to... Światła, ogień, 1,2,3,4,5... Dojechałem do Człuchowskiej ustawiam się na pasie do skrętu w prawo, koleś staje (po 7 sekundach
na środkowym (jazda prosto), patrzy na mnie z mordem w oczach i coś gada do lachonka, ta się śmieje... Światła, skręcam w Człuchowską na prawy pas a kolo ze swojego, w tłustym dupsku mając przepisy skręca i ładuje sie na lewy... O, ty taki owaki- myślę - tak się bawić nie będziemy... Korzystajac z podstawowych praw geometrii (krótsza trasa po wewnętrznej) zajeżdżam mu trasę tak ze prawie trawnik i moczenie w portki zaliczył i... zwalniam do 40km/h. Kolo zatrąbił, dał na prawy pas i dociska... To ja też rura
Tu nie znającym Warszawy trzeba wyjaśnić że Człuchowska to idealna trasa na drag tylko ma 2 niebezpieczeństwa, po pierwsze z lewego pasa często goście skręcają na rozlicznych skrzyżowaniach i trzeba uważać by się komuś nie wbić, po drugie od 2/3 długości trasy na poboczu prawego pasa parkują samochody więc trzeba albo wbić sięna lewy albo próbować prawym licząc się z możliwoscią utraty lusterka
No więc jedziemy, ja lewym, on prawym, łeb w łeb. Koleś widząc że prawym przez wspomniane samochody nie da rady po prostu wrzucił kierunek i mnie podjeżdża z boku... Spokojnie go wytrzymałem, odpuścił i jechał grzecznie za mną całą Lazurową. Zapomniałem więc o nim a ten gdy tylko wjechaliśmy na Połczyńską minął mnie prawym pasem, trąbiąc i pokazując mi środkowy palec. O, co za dużo to niezdrowo, walę za nim. Koło Tesco przejechaliśmy na zielonych, a ja zacząłem sięzastanawiać jak go skarcić. Ściganie nie ma sensu, przy jego technice wciagałem go na wstecznym
wiec pomyślałem: Sprawdzimy jaki jesteś taki twardy przy lachonku... I na światłach w Jawczycach staję za nim, wysiadam i idę do niego... Wytrzymał nerwowo do momentu kiedy znalazłem się na wysokości zderzaka, wypruł na czerwonym
Miał jednak pecha bo na światłach w Broniszach zjechałem za nim w lewo ze stratą jakiś 100 metrów, dojeżdżamy to przejazdu kolejowego - zamknięty. Stoimy on pierwszy, ja drugi. I widzę że kolo wzrok przerażony ma utkwiony w lusterko, a lachon w ogóle odwrócony i sięna mnie gapi... Rozgladam się, widzę że jedzie towarowy więc mam jeszcze jakieś 20 sekund
Odpinam pasy a w tym momencie koleś z rykiem silnika wyrywa przez przejazd
Pokładając się ze śmiechu, zapiąłem pas i poczekałem na otwarcie szlabanów... Ot taki klasyczny drogowy twardziel