Gadałem dziś z zaprzyjaźnionym gliniarzem w tej sprawie i zapytałem go kiedy wpakowałby mandat za tablice rej.
Powiedział, że:
1) za zabrudzenie, które powodowałoby nieczytelność jakiejś cyfry lub litery (błoto, robale, itp.),
2) za zasłonięcie cyfry lub litery hakiem do ciągniecia przyczepy,
3) za umieszczenie śrub (nitów itp.), które powodowałoby nieczytelność jakiejś cyfry lub litery,
4) za zgięcie lub ucięcie tablicy, które powodowałoby nieczytelność jakiejś cyfry lub litery, np. tablica kwadratowa z tyłu, która nie miesci się w miejscu przeznaczonym na tablicę, więc trzeba ją zgiąć lub przyciąć,
5) za brak lub nieczytelność znaku legalizacyjnego na tablicy, bądź niezgodność nr znaku z nr znaku w dowodzie rejestracyjnym.

W tym ostatnim przypadku zabrałby również dowód rejestracyjny, a samochód odesłał na parking policyjny (sic!)

Za nieczytelność uznałby również, np. brak możliwości ustalenia czy to C czy G na tablicy.

Policjant ten zapewne należy do grupy czepialskich, ale jak sam mówi czepia się tylko tych co rażąco łamią przepisy i wtedy takim kierowcom szuka jeszcze dziury w całym, aby odechciało im się, np. jeżdzenia po mieście z prędkością 120 km/h.

I w tym ostatnim przypadku byłaby to gruba przesada, przez prawników zwana "przekroczeniem uprawnień". Zatrzymanie dowodu da się jeszcze uzasadnić, ale do usunięcia auta z drogi nie ma podstaw!

Ależ są (niestety)...

Wóz bez tablic rejestracyjnych nie jest dopuszczony do ruchu. A w świetle naszych przepisów brak znaczka legalizacyjnego oznacza, że nie jest to już tablica rejestracyjna. Dlaczego?
Ano dlatego, że tablice rejestracyjne nowego wzoru (białe) muszą takie coś posiadać. Bez tego masz tylko gustowny kawałek białej blachy - bez śladu po urzędowej legalizacji.

W drugim przypadku z kolei masz dowód rejestracyjny przypisany do konkretnego samochodu (nr rejestracyjny oraz nr nadwozia). Obie rzeczy muszą się zgadzać ze stanem faktycznym. Jeśli jest inaczej, stajesz się podejrzanym o używanie skradzionych tablic rejestracyjnych - bądź skradzionego pojazdu. A skoro zachodzi podejrzenie przestępstwa, to samochód zostaje "zatrzymany" do wyjaśnienia sprawy. A, jeszcze coś. Tablice rejestracyjne same w sobie to za mało. Bez dowodu rejestracyjnego nic nie znaczą (a jeśli w dowodzie masz inny numer niż na tablicach, to równie dobrze w ogóle mógłbyś tego dowodu nie wyciągać). Czyli... Ponownie można stwierdzić, że masz samochód niedopuszczony do ruchu.



Cytat pochodzi stąd:

http://prawoity.pl/wiadomosci/czy-zaleg ... su-karnego



Inna rzecz, że nie bardzo wyobrażam sobie taki przypadek (poza rejestracją "Młoda Para" ).
Bo niby skąd u zwykłego kierowcy miałaby się wziąć taka niezgodność? Inny dowód, inne blachy?

Dzięki za linka! Bardzo ciekawy!

Wciąż jednak uważam, że rozpatrując tę sprawę w kategoriach prawa o ruchu drogowym podstaw do usuwania auta z drogi z uwagi na "wątpliwe" tablice nie ma.


Do zatrzymania dowodu rejestracyjnego? Jak najbardziej:



Chyba, że jak sugerujesz wchodzimy na grunt prawa karnego i potraktujemy samochód z nieczytelną nalepką na tablicy (lub na jednej z tablic) jako "rzecz mogącą stanowić dowód w sprawie" a sam przypadek jako "sprawę niecierpiącą zwłoki"... To jednak też wydaje mi się dość wątpliwe - auto ma wiele innych cech identyfikacyjnych możliwych do sprawdzenia "od ręki".

Cóż...

http://www.trzebnica.policja.gov.pl/www ... ona=kodeks

a dokładnie:



Więc to załatwia nam podstawę do zatrzymania dowodu rejestracyjnego. A w momencie zatrzymania dowodu tracisz dokument uprawniający Cię do używania pojazdu... Nie wiem, czy czasem nie chodzi tutaj o taką interpretację.

Ale proponuję poczekać na wypowiedź khaina. Może będzie skłonny spytać swego znajomego o podstawę prawną, na podstawie której odesłałby on samochód na parking policyjny

W każdym razie ja miałem przypadek taki: na drugim końcu kraju skradziono mi obie tablice rejestracyjne. Oczywiście dowód rejestracyjny oraz naklejka na szybie zostały. Wg przyjmującego zgłoszenie policjanta powinienem załatwić tablice, wrócić z nimi do samochodu i dopiero wracać nim do miejsca zamieszkania, bądź od razu wsadzić go na lawetę. W innym przypadku ryzykowałem zatrzymanie wozu przez policję i - również lawetę... Ale na parking policyjny

Znajomy glina powiedział, że zabrałby na komisariat gostka razem z samochodem w celu wyjaśnienia sprawy, ale to w przypadku, jak sam podkreślił, gdyby chciał się przyczepić.
Z innego źródła znam taką historię:kolesiowi ukradli kiedyś tablicę, więc zgłosił fakt na policji no i uzyskał wtórnik tablicy rejestracyjnej od wydziału komunikacji (z tym samym nr rej.). Następnie zatrzymała go policja i sprawdziła w bazie skradzionych tablic, że tablica z tym numerem, którą ma na samochodzie widnieje jako skradziona, a pani w wydziale komunikacji, przy wydawaniu wtórnika tablicy rej., nie wpisała w dowodzie rejestracyjnym adnotacji "wtórnik tablicy rejestracyjnej", więc uznali, że tablica, którą ma na aucie jest właśnie tą skradzioną.
Kolo musiał spędzić na komisariace 13 godzin w celu wyjaśnienia sprawy, na szczęscie nie dali go na dołek.