zawsze i wszedzie. czasami nawet jak przestawiam samochod na parkingu
dziwi mnie ze ludzie nie zapinaja pasow z tylu, a bo z tylu to nie z przodu bla bla bla...
nie chcialbym byc uderzony z tylu przez 80 kg x duze X ktorych fotel nie wytrzyma, a napewno wytrzyma je pas. pulapka ...
dlatego zawsze jak ktos mi mowi ze nie zapnie pasow to mnie krew zalewa i rozne brzydkie rzeczy mowie

Ja pasy zapinałem zawsze i wszędzie (No chyba ze naprawde mialem do przejechanie dwie ulice to wtedy nie zapinałem), nie zwracałem również uwagi na to czy pasażerowie mają zapięte pasy.


Ale po wypadku (siedziałem na pasażerce, znajomy podwoził mnie do domu. Dosłownie półtora kilometra) gdy wbilismy sie w latarnie przy 110 na godzine, zbiłem głową szybe i przy okazji jeszcze przy*bałem głową w latarnie i jakims CUDEM mój mózg nie leżał na ulicy tylko skończyło się na wstrząśnięciu i rozciętej bani, nauczyłem się zapinać pasy nawet jak jadę dosłownie na drugą stronę ulicy. Pasażerom też zawsze każe zapinać, co jak co ale ponosze za nich odpowiedzialność.

ja zawsze jezdze w pasach bylam kiedys swiadkiem wypadku i chcialabym o tym zapomniec ;/

ja mieszkam w malej miejscowosci wiec jezdzac po jej terenie nie zapinam pasow bo jak mam cos zalatwic to nie bede co chwile sie zapinal i odpinal. natomiast wyjezdzajac poza moja miescine zawsze zapinam i pasazerowie rowniez

..ja nie stety nie zawsze zapinam:/...pomimo doch wypadkow,oleju w glowie nie przybylo,pasy zapinam zawsze na dluzszych trasach,wpodczas jazdy miejskiej tylko jezeli w polu widzenia pojawia sie miski:)

zawsze zapinam pasy

Zawsze zapinam.

W mieście nie zawsze zapinam, poza miastem zawsze (i pasażerom też każę, avatara przypinam do zagłówka).

Ja też.

Niestety w moim otoczeniu było parę dzwonów, i gdyby nie pasy to...

Tylko że fabia nie gwarantuje przeżycia w swoich bebechach tak jak w większych autach, więc zapięte pasy mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc. Ale na pewno bardziej pomagają niż włączone światła (mijania) w dzień, które szkodzą zawsze i wszędzie.

Wiesz Weuek, miałem ostatnio przykład, jak się zachowują pasażerowie przy miejskim strzale w latarnie. Zapięci w pasy i nie zapięci. Ci zapięci po tygodniu wrócili do pracy, a niezapięci do tej pory siedzą na zwolnieniach, bo się nie zrośli. Owszem, jest pewna grupa dzwonów (np. Pan Zientarski) gdzie pasy mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc, ale w sposób, w jaki porusza się Fabia raczej jest to słabo wykonalne. To raz. A dwa, statystycznie takich "mniej groźnych wypadków" jest jednak więcej.

Miasto miastu nie równe - ja piszę z perspektywy zapadłej (i zakompleksionej) prowincji. U was jeżdżą lambo i zderzają się z podporami mostu z prędkością >100 kn/h. U mnie to awykonalne.

Miasto, wieś czy trasa - zapinam zawsze.

Wiadomo, że pasy mogą w niektórych sytuacjach bardziej zaszkodzić, ale to jest ułamek w porównaniu do tego, jak pasy poprawiają bezpieczeństwo. Ja już mam odruch, bez zapiętych pasów czuje się po prostu źle.


Tzn. jakbyś miał większy samochód to wtedy byś zapinał zawsze?

Nie wiem, raczej nigdy nie będzie mnie stać na większy (powyżej wartości złomu).

Heh, dobrze, że Smartem nie jeździsz Bez sensu. Ale do póki krzywdę możesz zrobić tylko sobie to Twój wybór. Warto też jednak pamiętać, że w przypadku dzwona (odpukać) i braku zapiętych pasów można mieć problemy z odszkodowaniem.